Komentarze (0)
Wczoraj miałam okropny dzień, wysiadłam na chwilę do sklepu z auta, wracam a tu coś strasznie śmierdzi. Ten głupi kundel nie tyle, co popuścił, tylko się zlał mi w aucie, wszystko do prania, a pod tylnią kanapą kałuża. Rozumiem gdyby nie był na spacerze… ale był.
Szybka akcja, poszły w ruch ręczniki kuchenne i puste reklamówki, do jednej poszedł mokry śmierdzący koc, do innych kawałki ręcznika papierowego zabarwionego na żółty kolor. Potem niestety do domu, wyjęcie fotela, akcja z waniszem i suszarka, by to wszystko wysuszyć. Dałam radę. Jakoś.