Archiwum maj 2008, strona 4


maj 04 2008 skóra do szafy... kości pod łóżko
Komentarze (1)

Dzisiaj 4 dzień pracy na rancho, inni sobie balowali a ja z R. szalałam z łopatą kopiąc dołek pod dren. Debile od „kanalizacji” wszystkie te poniemieckie rozwalili i tylko woda stała na podwórzu. Teraz prace zbliżają się do końca, zostało tylko położenie rury i zasypanie to piaskiem. Myślę nad przygotowaniem puszki ze swoimi „skarbami”. Tak by czasem ktoś za 50 lat albo i sto wykopał ją tak jak my wykopywaliśmy buteleczki po perfumach i inne tego typu skarby.

Myślę, że będzie to dobry pomysł.

Od jutra trzeba wrócić do swoich zajęć. R. na uczelnię a ja wiszę na telefonie i czytam maile od klientów. Myślę nad zrobieniem jakiegoś lekkiego obiadu. Może roladki?

nibynozka   
maj 02 2008 ...
Komentarze (0)

Wczoraj przesadzałam krzaczki na „rancho” a dziś byłam mistrzynią grillowania, jednak powiem, że czuje się strasznie samotnie. Mimo iż interes się coraz lepiej kręci, coraz wiecej ludzi i nawracaczy głowy się przewija przez firmę, jeszcze więcej przez stronę internetową. Obok mnie rodzina a ja się czuje samotna, brakuje mi ciepła. Myślę o wszystkich tylko nie o sobie. Zresztą chyba właśnie, dlatego powstał ten blog. Powstał, dlatego że nie mam się, do kogo tak naprawdę odezwać. Swoje pamiętniki z wcześniejszych lat spaliłam, razem z mostem, który łączył mnie z nie zawsze bolesnymi wspomnieniami. Nie wiem tego czy dzięki temu jestem lepszym człowiekiem… pewnie nie, czy kiedykolwiek byłam lepszym? Błądzę… i pewnie będę błądziła jeszcze długo.

nibynozka   
maj 01 2008 ... psia niania.
Komentarze (0)

Wczorajszy dzień spędziłam praktycznie cały w aucie, na załatwianiu spraw przed długim weekendem. Dopiero po 16 znalazłam czas na zasianie jednej torebki kwiatków. Miałam nadzieję, że przez noc trochę popada, na szczęście podlane były. Mam nadzieję, że tym razem wyrośnie to, co było na zdjęciu a nie jakieś chwasty jak w zeszłym roku. Na siłowni, co prawda nie było dużo ludzi, ale dużo na niej nie robiłam. Bolała mnie głowa, wiec pojeździłam na rowerku sobie trochę, połaziłam na stoperze stoperze towarzyszyłam R. podczas ćwiczeń.

Zanim weszliśmy na siłownię, R. czekał na B. by dać mu film na CD, w aucie siedział taki śliczny mały piesek, nie szczeniak, po prostu mała biała kulka włosów, chciałabym mieć coś takiego małego do kochania, co bym mogła nosić na rękach i to coś kochałoby mnie. Zawsze na mów widok by mu się pyszczek cieszył.

Muszę jednak sobie na to poczekać jakiś czas. Mam obecnie dwa psy, oba są za durze by nosić je na rękach. Wiecie, co? Ale i tak je kocham, mimo iż jestem wyszarpana we wszystkie strony i tak naprawdę nie wiem, po co chodzę na tą siłownię. Mogłabym tylko chodzić na spacery… w sumie to i tak chodzę.

nibynozka