Komentarze (0)
Weekend się kończy, podobał mi się, choć mój R. się rozchorował, na szczęście wraca już do siebie, to mnie cieszy. Jest jednak jeden plus tego, nigdzie się nie śpieszyliśmy, nie byliśmy na treningu FA. Nie musiałam słuchać wypowiedzi jakże to nudnych ludzi, którzy tak naprawdę sami nie wiedzą, co chcieliby w życiu osiągnąć i ucieczka z domu, od swoich kobiet, w wolnym czasie, który tak naprawdę właśnie im powinni poświecić, poświęcają tarzaniu się w błocie… i mówieniem, jacy to są oni męscy.
Co prawda ja nie zostaje w tym czasie w domu, jako jedyna siedzę gdzieś z boku… ale to nie istotne, widzę że R. zaczyna dostrzegać to co ja widzę do dłuższego czasu. Nie próbowałam mu tego pokazać ze względu by nie powiedział, że go ograniczam czy coś… niech robi to, na co ma ochotę i jeżeli mu to nie pasuje nich z tego rezygnuje, z tym, że sam.
Widzę też że coraz częściej myślami powraca do mojego świata (za którym tęsknię) pełnego abstrakcji, surrealizmu i awangardy… zaproszenie Ojca Dyrektora na portal hi5 myślę że nie było przypadkowe. Niebawem czuje, że wrócę na „salony”.